Archiwum styczeń 2016


sty 17 2016 kolejny tydzień oczekiwań...
Komentarze (0)

Jeszcze tylko 3 tygodnie i jedziemy na badania do Warszawy, chciałabym juz je mieć za sobą i wiedzieć że wszystko jest w porządku z naszymi genami i będziemy mięli szanse na zdrowe dzieci, szczerze już się nie mogę doczekać. Ale czas szybko płynie...

Póki co musze się skupić na swoich postanowieniach, odchudzanie idzie mozolnie, najgorzej z dietą bo ćwiczenia jeszcze jako tako, w ostatnim tygodniu ćwiczyłam 5 razy po ponad godzince, 45 orbitreka + dywanówki, świetnie sie czuję po ćwiczeniach, endorfiny działają... :) tyllko z dieta marnie, staram się mniej jeść ale wychodzi różnie

zytka25   
sty 10 2016 przykre pytania... :(
Komentarze (0)

Byliśmy dzis w odwiedzinach u moich rodziców, zresztą jak zwykle w niedzielę.

Przyszła tam dalsza sąsiadka z jakąś sprawą do mojej mamy, i wyskoczyła do mnie z pytaniem a gdzie Twoje dziecko? Oczy zaszły mi łzami i mówię że nie mamy przecież dzieci, a ona do mnie - no jak to nie macie? Kurcze myślałam że się zaraz rozpłaczę aale jakoś przełknęłam łzy, na szczęscie jakoś mama odwróciła temat.

Teraz żałuję że jej nie powiedziałam że mam dwoje dzieci ale na cmentarzu, może by jej się choć trochę głupio zrobiło że zadaje niestosowne pytania.

 

Nie cierpie takich wcibskich ludzi, nie wiedzą o co chodzi i się dopytują.

Ciągle o tym myślę i ciągle płakac mi sie chce, ale jakoś się trzymam.

Boże jak bardzo chciałabym mieć dziecko, wziąć je w ramiona i powiedziec jak bardzo je kocham.  Wiem że tej dwójce którą straciłam nic życia nie zwróci, głęboko wierzę że kiedyś spotkam moje dwa Aniołki i przytule i powiem jak bardzo je kocham i wiem też że nawet dziesięcioro dzieci nie wypełni tej pustki w sercu która została po nich, ale właśnie dojrzała we mnie myśl że musimy nadal próbować. Ten miesiąc jeszcze poczekamy, bo trzeba zrobić badania ale później zaczniemy strania i zajdę w ciążę i donosze ją szczęśliwie, bardzo w to wierzę!!!

zytka25   
sty 06 2016 Postanowienia noworoczne
Komentarze (1)

Nowy Rok rozpoczął się już niby kilka dni temu ale jakoś jeszcze nie zdążylam wprowadzic postanowień w życie. Ponieważ jutro wracam do pracy po prawie 3 tygodniowej przerwie to i postanowiłam ogarnąć wszytskie sprawy któr chcę załatwic w tym roku!!!

1. Umówić się na przegląd dentystyczny - o zgrozo, bo przeciez dentysta to najgorsze zło na świecie :(

2. Umówić się na usunięcie ósemki, bo coś czuje że jeśli tego nie zrobię to jeszcze nie jeden raz da mi popalić, a chcę ponownie zajść w ciążę, więc muszę ograniczyć do minimum wszystkie zagrożenia!

3. Powrócić do diety i ćwiczeń  - w końcu musze schudność, do momentu zajścia w ciąże chciałabym schudność co najmniej 13kg i ważyć coś koło 65kg, mam nadzieję że tym razem mi sie uda.


Na tym narazie kończe moje postanowienia, bo to sa trzy najważniejsze rzeczy które chciałabym zrealizowac w przeciągu najbliższych 3-4 miesiecy, bo po badaniach genetycznych i mam nadzieję pozytywnych wynikach znowu zabieramy się do starań o dziecko, juz nawet nauczyłam się żartowac że do trzech razy sztuka. I wiem że tym razem na pewno się uda.

 

 

Więc moi drodzy od jutra wracam do diety, pisze wracam bo od połowy listopada grzecznie dietkowałam i ćwiczyłam i naet zrzuciłam 7kg :), po Świętach niestety 2 kg wróciły ale szybko nadrobię zaległości.

Zdrowa dietka i codzienny trening na orbitreku dają fajne efekty, może z czasem jeszcze i Chodakowska bo coś ostatnio często zaglądam na jej funpage, więc w końcu mnie skusi.

 

A jak już osiągnę w miarę przyzwoitą figurke to zaczniemy starania o dziecko.

 

Póki co podchodze do tych staran z dystansem, po dwóch poronieniach psychika jest już delikatnie mówiąc lekko zryta i mam czarne scenariusze przed oczami, ale jeszcze jestem młoda, mój mężulek też więc mam nadzieje że jeszcze nam się uda.

Tymczasem czekamy do 4 lutego - jesteśmy zapisani w Klinice Genetycznej na badania kariotypu, mam nadzięję że wyjdzie że wszystko jest w porządku i będziemy mogli spokojnie patrzec w przyszlość, staram się nie dopuszczac do siebie innych myśli.

Wiem że przy kolejnej ciązy pójdę od razu na zwolnienie i przez całą ciążę będe musiała przyjmowac zastrzyki w brzuch i jeszcze jakieś leki, pomimo że nie wybadano u mnie zespołu antyfofolipidowego to lekarz mówi że trzeba bedzie tak zrobić, musimy zrobic wszystko żeby miec w końcu zdrowe dziecko.

Moja wiara w Boga powróciła już na swoje miejsce, znowu z Nim rozmawiam, dziękuję za to co mam i proszę o dziecko, nie zawacham sie pojechać znowu do Częstochowy przed cudowny obraz Matki Boskiej i prosić o dziecko, bo wiem że wszystko co mnie spotkało musialo miec jakiś głębszy sens, pewnie Bóg chciał mi coś powiedziec lub pokazać, mial wobec mnie inny plan, ale wierzę że w końcu zaświeci słońce i Bóg pozwoli mi się cieszyć macierzyństwem.

Rozpisałam się dziś bardzo, ale musiałam wszystkie swoje myśli gdzieś przelać.

zytka25   
sty 03 2016 Wspomnienia cd
Komentarze (0)

27 kwietnia mialam zabieg czyszczenia macicy, dużo płaczu, bólu - bardziej psychicznegi niż fizycznego, strachu o to co będzie dalej...

Minął długi majowy weekend, smutny i ponury jak nigdy i wiecie co postanowiłam że będę się modlic że to przyniesie mi ulgę, szukałam różnych modlitw, spiewałam piosenki, rozmawiałam z Bogiem i ciągle mówiłam mojemu Aniołkowi jak bardzo go kocham, że przyjdzie taki czas że wezmę Go w ramiona, ucałuję, utulę i powiem jak bardzo Go kocham - tak jak nie było mi dane tego zrobić teraz, wypałakała chyba wszystkie łzy, wykrzyczałam się w samotności, rozpoczełam "Nowenne Pompejańską" i wierzyłam że będzie dobrze, chciałam jak najszybciej byc ponownie w ciąży.

Wróciłam szybko do pracy i przybierając codziennie maskę z uśmiechem, szłam do pracy, robiłam wszystko co do mnie należy z jeszcze większym zapałem niż kiedykolwiek. To pomogło mi wrócić do jako tkiej codzienności.

Po 6 tygodniach lekarz dał nam zielone światło na starania, ale podeszliśmy do tego na chłodno i spokojnie.

W sierpniu pojechalismy na wakacje, nawet chciałam tak dobrac termin żeby wypadło w owulację, ale jakoś mi się wszystko poprzestawiało i pojechaliśmy tuż przed zbliżającą się @.

Wakacje były cudowne, spacery po górach, wieczorkiem knajpki. dobre jedzonki i odrobinka piwka, a później przytulanki. Ale nawet przez myśl mi nie przeszło że mogłabym zajśc w ciążę bo przecież juz było dawno po tych dniach, czekałam spokojnie na @, ostatniego dnia wakacji dostałam smsa od koleżanki z pracy z podziękowaniami za namiary na mojego lekarza, pomyślaalm sobie że sama musze się do niego wybrać i sprawdzic czy wszystko jest ok.

kilka dni później kiedy@ się spóźniała zrobiłam test, niestety jedna kreska, cztery dni później nadal @ brak i kolejny test na którym zobaczyłam bladziutką druga kreskę, za dwa dni juz była dobrze widoczna, radość i strach, test BetaHCG - pozytywny, wizyta u lekarza - wszystko jest ok, choć ciąża bardzo młoda i jeszcze nie widać serduszka.

Za tydziń kolejna wizyta i już coś byc powinno, zarodek urósł ale jeszcze serduszka nie widać, kolejna wizyta za tydzień - jest serduszko ale za wolno bije i zarodek za mało urósł od ostaniej wizyty, lekarz jednak daje nadzieję i umawiamy się na wizytę za tydzień, ale juz wiedziałam że jest źle, poszłam na cmentarz na grób swojego pierwszego Maleństwa, płakałam, prosiłam, modliłam się żeby jednak wszystko było dobrze. Nadszedł dzień wizyty, niestety diagnoza straszna - serduszko przestało bić ;( i na dodatek podejrzenie zaśniadu, co znaczyłoby że przez najbliższy rok nie możemy starać się o dziecko.

Powtórka z rozrywki - 01.10.2015r - szpital, łyżeczkowanie, ból, płacz, strach i niechęć do zachodzenia w ciążę, złość na cały świat!

Żal do  Boga, nie chciałam iść do kkościoła bo po co, przecież i tak nikt mnie nie wysłuchal, przecież tyle się modliłam, prosiłam o zdrową ciążę i zdrowe dziecko a tu kolejna strata.

Wszyscy byli winni a najbardziej Bóg, zawiodłam się na nim i byłam zła!!!

zytka25   
sty 02 2016 Wspomnienie - rok 2015
Komentarze (1)

Właśnie rozpoczął się Nowy Rok - i co z tego, moje serce nadal rozdziera ból minionego Roku i mojej ogromnej straty - pożegnałam dwójkę moich upragnionych dzieci. Dwie najgorsze daty mojego życia - 27.04.2015r. i 01.10.2015r. - chciałabym wymazać je z pamięci a jednoczesnie pamiętać, bo przeciez jak by na to nie patrzeć to były moje dzieci, które w sercu będę miała na zawsze. Prosta historia - ja 23 letnia, wesoła dziewczyna i o 2 lata starszy On - Arek. Poznaliśmy się, zakochaliśmy się w sobie i pokonując wszelkie trudności zostaliśmy parą. 3 lata później zaręczyny, po roku ślub - piękne wesele i całe życie przed nami. Rok po ślubie zapadła decyzja o dziecku, był sierpień, nasza decyzja zbiegła się w czasie z podjęciem przeze mnie mojej pracy- krótko mówiąc super czas w naszym życiu. Miesiąc, dwa ,trzy ... i nic, dużo prób, dużo przytulanek a efektów brak, poszłam do lekarza. Dowiedziałam się że wszystko jest w porządku, mamy się dalej starać i nie myśleć ciągle o tym, pomyślałam ok. Ale po kolejnych kilku miesiącach bezowocnej walki byłam już mocno zaniepokojona, znowu wizyta u lekarza, monitoring itp i nadal wszystko ok, ale tym razem poprosiłam o głębszą diagnostykę, nie znalazł nic niepokojącego, zbadał się więc mój mąż - też wszystko ok ale ciąży nadal brak. Lekarz stwierdził że w takim razie może mam niedrożne jajowody, miałam się umówić na badanie drożności, niestety cały czas wynik posiewu nie był dobry i tak przez pół roku ciągle lekarz przepisywał mi różne antybiotyki a w posiewie ciągle jakies inne bakterie, byłam załamana. Lekarz rozkładał ręce - odesłał nas do kliniki niepłodności w Białymstoku. Pojechaliśmy - seria badań dla mnie i męża - koszt 1000 zł - diagnoza - wszystko z Państwem jest Ok!!! No super, więc czemu nie zachodzę w ciążę, smutek, płacz ale trzeba żyć dalej. Dostaliśmy witaminki od lekarza i kazał dalej się starać, wróciliśmy do domu i do codzienności, chciałam zrobić monitoring cyklu ale mój doktorek wyjeżdżał na urlop, zła na cały świat postanowiłam zmienić lekarza, tak też zrobiłam - tego samego dnia wybrałam się do innego lekarza - to była najlepsza decyzja jaką mogłam podjąć. Lekarz zupełne przeciwieństwo mojego, naładował mnie pozytywną energią, wizyta u gina już nie była przykrą koniecznością, zaczęłam u niego monitoring cyklu, niestety pęcherzyk nie rósł, znowu załamka, że kolejny miesiąc nic, lekarz kazał przyjść za tydzień żeby sprawdzić co stało się z pęcherzykiem - jakież było nasze zdziwienie jak lekarz powiedział że pęcherzyk jednak urósł i niedługo pewnie pęknie (20dc), byłam szczęśliwa tak jakbym się dowiedziała o ciąży i właśnie ten cykl był szczęśliwy, 8 marca zrobiłam test - 2 kreski - myślałam że oszaleję ze szczęścia, mąż też bardzo się cieszył. Później już z górki, powiedziałam w pracy - wszyscy szczęśliwi i mi gratulowali, powiedziałam rodzicom tez wszyscy bardzo zadowoleni. Przyszedł dzień 24 kwietnia - wizyta kontrolna u lekarza - 11 tydzień ciąży. Śmiechy, żarty z doktorem i usg - nigdy nie zapomnę wyrazu twarzy lekarza i jego słów - "Pani Z... bardzo mi przykro, ale pani ciąża obumarła, zatrzymała się kilka dni po ostatniej wizycie czyli około 8 tygodnia, dziecko miało 8mm",to był najgorszy dzień w moim życiu.

zytka25