sty 02 2016

Wspomnienie - rok 2015


Komentarze: 1

Właśnie rozpoczął się Nowy Rok - i co z tego, moje serce nadal rozdziera ból minionego Roku i mojej ogromnej straty - pożegnałam dwójkę moich upragnionych dzieci. Dwie najgorsze daty mojego życia - 27.04.2015r. i 01.10.2015r. - chciałabym wymazać je z pamięci a jednoczesnie pamiętać, bo przeciez jak by na to nie patrzeć to były moje dzieci, które w sercu będę miała na zawsze. Prosta historia - ja 23 letnia, wesoła dziewczyna i o 2 lata starszy On - Arek. Poznaliśmy się, zakochaliśmy się w sobie i pokonując wszelkie trudności zostaliśmy parą. 3 lata później zaręczyny, po roku ślub - piękne wesele i całe życie przed nami. Rok po ślubie zapadła decyzja o dziecku, był sierpień, nasza decyzja zbiegła się w czasie z podjęciem przeze mnie mojej pracy- krótko mówiąc super czas w naszym życiu. Miesiąc, dwa ,trzy ... i nic, dużo prób, dużo przytulanek a efektów brak, poszłam do lekarza. Dowiedziałam się że wszystko jest w porządku, mamy się dalej starać i nie myśleć ciągle o tym, pomyślałam ok. Ale po kolejnych kilku miesiącach bezowocnej walki byłam już mocno zaniepokojona, znowu wizyta u lekarza, monitoring itp i nadal wszystko ok, ale tym razem poprosiłam o głębszą diagnostykę, nie znalazł nic niepokojącego, zbadał się więc mój mąż - też wszystko ok ale ciąży nadal brak. Lekarz stwierdził że w takim razie może mam niedrożne jajowody, miałam się umówić na badanie drożności, niestety cały czas wynik posiewu nie był dobry i tak przez pół roku ciągle lekarz przepisywał mi różne antybiotyki a w posiewie ciągle jakies inne bakterie, byłam załamana. Lekarz rozkładał ręce - odesłał nas do kliniki niepłodności w Białymstoku. Pojechaliśmy - seria badań dla mnie i męża - koszt 1000 zł - diagnoza - wszystko z Państwem jest Ok!!! No super, więc czemu nie zachodzę w ciążę, smutek, płacz ale trzeba żyć dalej. Dostaliśmy witaminki od lekarza i kazał dalej się starać, wróciliśmy do domu i do codzienności, chciałam zrobić monitoring cyklu ale mój doktorek wyjeżdżał na urlop, zła na cały świat postanowiłam zmienić lekarza, tak też zrobiłam - tego samego dnia wybrałam się do innego lekarza - to była najlepsza decyzja jaką mogłam podjąć. Lekarz zupełne przeciwieństwo mojego, naładował mnie pozytywną energią, wizyta u gina już nie była przykrą koniecznością, zaczęłam u niego monitoring cyklu, niestety pęcherzyk nie rósł, znowu załamka, że kolejny miesiąc nic, lekarz kazał przyjść za tydzień żeby sprawdzić co stało się z pęcherzykiem - jakież było nasze zdziwienie jak lekarz powiedział że pęcherzyk jednak urósł i niedługo pewnie pęknie (20dc), byłam szczęśliwa tak jakbym się dowiedziała o ciąży i właśnie ten cykl był szczęśliwy, 8 marca zrobiłam test - 2 kreski - myślałam że oszaleję ze szczęścia, mąż też bardzo się cieszył. Później już z górki, powiedziałam w pracy - wszyscy szczęśliwi i mi gratulowali, powiedziałam rodzicom tez wszyscy bardzo zadowoleni. Przyszedł dzień 24 kwietnia - wizyta kontrolna u lekarza - 11 tydzień ciąży. Śmiechy, żarty z doktorem i usg - nigdy nie zapomnę wyrazu twarzy lekarza i jego słów - "Pani Z... bardzo mi przykro, ale pani ciąża obumarła, zatrzymała się kilka dni po ostatniej wizycie czyli około 8 tygodnia, dziecko miało 8mm",to był najgorszy dzień w moim życiu.

zytka25   
02 stycznia 2016, 17:21
Rozumiem ze dwa razy poronilas... Cokolwiek bym nie powiedziala bedzie zle. Moja bratowa ma ten sam problem. Od trzech lat nie wychodzi. Dobry lekarz znajdzie przyczyne da leki. Jeszcze bedziesz Mama.

Dodaj komentarz